wtorek, 28 czerwca 2016

Sznurkowy dywan


  
Dzień dobry:) Dzisiaj wpadam z szybkim postem nt. dywanu sznurkowego. Nasz piękny, jasny, puszysty i włochaty dywan shaggy z długim włosiem zrobił się, delikatnie mówiąc, szary. Odkąd mamy psa, który z resztą upodobał sobie dywan od początku jako swoje legowisko, mam wrażenie, że nie jestem w stanie go dobrze odkurzyć i wyczyścić. Wiosną ubiegłego roku oddałam go do pralni, ale niestety po kilku tygodniach dywan znowu wyglądał jak brudny. 
Niestety, decydując się na psa, szczególnie cocker spaniela, liczyłam się z tym i wiedziałam, że będzie z tym problem. Wyobrażacie sobie chlapę, deszcz i naszego psa wchodzącego z podwórka na ten jasny dywan....?:)
Zdecydowałam się kupić dywan na zmianę, z krótkim splotem, łatwy do czyszczenia i odkurzania i nieco ciemniejszy. Nie jest oczywiście tak przyjemny w dotyku, ale na lato w sam raz. Odkurza się go idealnie i mam w końcu poczucie, że jest naprawdę czysto na podłodze. 


A oto i król całego zamieszania - Tofi:)


W niedzielę przywiozłam też z działki biały stolik, który 2 lata temu był działkowym nabytkiem. Stolik pochodzi z Vintage Home, przez cały czas stał na działce w domku, od czasu do czasu wystawiałam go tylko na zewnątrz. Pokazywałam go w TYM poście. Jest tak ładny i porządnie zrobiony, że szkoda go było trochę na działkową trawę. Krzyżakowe łączenie i blat z desek to maksymalne podkręcenie skandynawskiego i takiego wakacyjnego klimatu. 




 Muszę popracować jeszcze nad wakacyjnym klimatem i dodatkami w naszym salonie, ale to dopiero w weekend. Póki co dzieciaki zaczęły wakacje, Mikołaj od soboty jest już na pierwszej w życiu kolonii w Łebie, co spędza mi sen z powiek niestety, bo mam obawy co do codziennych czynności typu np. wyjęcie i rozwieszenie mokrego ręcznika z plaży czy segregowanie czystej i brudnej bielizny.... Tia... kto ma 9-latka w domu, wie, co mam na myśli:) No a oprócz tego dzwoni wieczorem i mówi, że tęskni...ech...byle do następnej środy:)

 

Pozdrawiam Was serdecznie!

niedziela, 19 czerwca 2016

Kuchnia prawie angielska

  
Witam Was serdecznie! Ostatnie posty, to przede wszystkim balkon i działka, trochę salonu, a dawno nie pokazywałam Wam kuchni. Już kilka miesięcy temu zamówiłam w Dekorii roletę rzymską na szelkach, zdecydowałam się na kwiecisty, bardzo wiosenny wzór.
Roleta jest świetna, prezentuje się bardzo ładnie w kuchni, zdjęcia do końca tego nie oddają. Chyba upoluję na wyprzedaży jeszcze jedną, jakąś mniej wzorzystą, żeby mieć na zmianę. Roleta jest na szelkach, więc bezinwazyjnie można ją po porostu zawiesić na karniszu. W kuchni pełni jedynie funkcję dekoracyjną, bo nie mam tam potrzeby zasłaniania okna, pod oknem mamy przedszkole i zielone drzewa. 





  
Kwiatowy wzór nadał naszej niespełna 7-metrowej blokowej kuchni zdecydowanie angielskiego klimatu:) Do tego biała boazeria na jednej ścianie i pastelowo-kwiatowe dodatki... Bardzo lubię ten look mojej kuchni i dobrze się w niej czuję:)
Pytacie mnie często, jak sprawdza się boazeria, czy się trzyma - informuję, że się trzyma i położenie jej, to był jeden z najlepszych pomysłów na jaki wpadłam:) (dla niewtajemniczonych-boazeria położona osobiście przeze mnie i przymocowana do ściany na klej na gorąco-pisałam o tym tutaj). 



 




Upolowałam też za okazyjną cenę biały metalowy chlebak Ib laursena, do którego wzdychałam od dawna, ale cena odstraszała. Ten ma niewielki, niemal niewidoczny odprysk na pokrywie, co mi zupełnie nie przeszkadza. Nasz poprzedni dokończył żywota i wydawało mi się, że był pojemny, dopóki nie sprawdziłam, ile jest w stanie pomieścić nowy chlebak - weekendowy zapas pieczywa dla 5 -osobowej rodziny (chleb, 15 bułek, chleb tostowy) 





 No i na koniec jeszcze ikeowska półka, której zakup był strzałem w 10-kę, bo dość, że praktyczna, zajmuje mało miejsca, to jeszcze ładna:)  Ustawienie kubków i misek zmienia się oczywiście co parę dni:)






Pozdrawiamy! 
Miłego tygodnia! 

środa, 15 czerwca 2016

Letnie klimaty i zaległości




Cześć Dziewczyny, pojawiam się znowu po dłuższej przerwie...
I znowu powód ten sam-dopada mnie proza życia i miliony spraw i sprawek. Chyba potrzebuję urlopu na bezludnej wyspie...Ciągle ktoś coś ode mnie chce, telefon dzwoni 50 razy w ciągu dnia, lista maili pt. "do odpisania" też długa, działka zarośnięta, zaległe pranie czeka na swoją kolej, a zmywarka na opróżnienie...W pracy młyn, w domu jak zwykle, na dodatek jestem w tym tygodniu sama z dzieciakami, mąż w delegacji...

Zdjęcia do tego posta zrobiłam ponad tydzień temu, dawno też już zamówiłam gałki do łóżka Weroniki (regałka.pl - polecam, mają mega wybór), które odleżały swoje zanim je przykręciłam (całe 3 sztuki!). Zamieniłam je z pierwotnie czarnych na szare w paski. Myślałam o takich w gwiazdki, ale paski, to chyba jednak bardziej uniwersalny wzór. 
Szare są delikatniejsze i zdecydowanie lepiej pasują do pastelowego wystroju pokoju.





Ponad 2 tygodnie temu odświeżyłam też w końcu balkonową podłogę i dosadziłam nowe kwiaty. Pomalowane w zeszłym roku na biało drewniane podesty od biedy mogłyby być, ale jedna warstwa białej farby zdecydowanie polepszyła ich wygląd.




 



Wczesnowiosenne kwiecia-bratki i niezapominajki dokończyły swojego żywota w moich skrzynkach, wsadziłam więc różowe petunie i kacankę.


Skusiłam się też w kwiaciarni na fuksję, chociaż wiem, że one wolą cieniste miejsca, a na naszym balkonie słońce mocno pali. Jednak po 2 tygodniach widzę, że ładnie rośnie i ostatnio dokupiłam drugą.
Te fajne doniczki są z Kik-a ;)





 W pokoju też z elementami różu, chociaż muszę Wam powiedzieć, że mój piękny puszysty jasny dywan zamieniłam w międzyczasie na coś mniej miękkiego. Nowy dywan, to niestety kompromis wynikający z posiadania psa-sierściucha... ale to już w kolejnym poście :)

 Pozdrawiam Was serdecznie!