środa, 25 lipca 2012

Męski świat i przemyślenia o blogowaniu

Witajcie Siostry, dzisiaj kilka fotek pokoju chłopaków, czyli moich synów - Mikołaja i Dominika, w którym to pokoju pomieszkuje również trzeci chłopak - tata Paweł:) Panowie mają swój męski azyl, do którego został wstawiony komputer z dużym monitorem, na wierzchu plącze się tysiąc metrów kabli wszelakich i wszystkie urządzenia typu game-pady, joysticki są pod ręką:) Od czasu do czasu udaje mi się ogarnąć ten chaos i odkurzyć, a nawet sprawić, że pokój jest ładny i przyjemny:) aczkolwiek tylko na krótko, do powrotu dzieci.
Pokój pokazywałam  jakiś rok temu w TYM poście i za wiele się nie zmieniło. Dalej dominują błękity z kroplą granatu i czerwieni. Ze względu na komputer doszedł stolik przy łóżku i tyle. Pokój jest długi wąski i póki co na potrzeby lokatorów wystarczający. Za rok, jak Mikołaj pójdzie do szkoły pomyślimy o normalnym biurku.









 I męskie centrum dowodzenia:)

****
Druga część dzisiejszego tytułu posta wynikła z jednego z komentarzy, jaki napisała do mnie Anonimowa czytelniczka. Komentując ostatnie zmiany, jakich dokonałam w pokoju Weroniki, napisała m.in.
"...Rozumiem też, że wszystkie posty oprócz mojego tutaj są w tym samym tonie pochlebne - to blogowy etos - korci mnie jednak, aby wyłamać się z tego chóru pochwalnych głosów. Mam bowiem wątpliwości, czy Twoja córka jest zadowolona, że mieszka w takim nieco sterylnym pokoju. Szczęśliwe dzieci - a na takie Twoje wyglądają - brudzą, paprzą, mażą po ścianach, łażą w butach i generalnie robią bałagan... W Twoich wnętrzach chyba nikt nie ma odwagi wspomnieć o brudzeniu ;) No i czy naprawdę córa też uwielbia pastele i żadnych innych kolorów? Dajesz jej wybór czy zawsze kupujesz jej dekoracje do pokoju sama? Serio mnie to nurtuje. Co mnie jeszcze dziwi, że nie widać u Twojej córki "normalnych" zabawek - raczej stylizowane vintage'owe rękodziełka..."

Przeczytałam ten komentarz i zaczęłam się zastanawiać nad wspomnianym blogowym etosem, czyli umieszczaniem pod postami wyłącznie pozytywnych, pochlebnych komentarzy przez Czytelników. I w sumie Anonimowa ma rację - na niemal 3 tys. komentarzy, jakie otrzymałam od Was prowadząc bloga, nie przypominam sobie żadnego negatywnego, czy nawet krytycznego. I czytając komentarze na innych blogach też chyba nigdy nie natknęłam się na takie. Może to i blogowy etos (zwyczaj), że jeśli już ktoś przychodzi do kogoś w odwiedziny na bloga, ogląda jego kąty, to jest po prostu grzeczny i pisze tylko wtedy, jeśli mu się podoba. A jeśli nie, to po prostu milczy. Ze swojego doświadczenia mogę stwierdzić, że komentuję zawsze tylko pozytywnie, a komentarze umieszczam na blogach, które lubię, na które często zaglądam i odwiedzam ich właścicielki.

Co o tym myślicie? Czy macie podobne doświadczenia? Czy my, blogowe Siostry rzeczywiście tak sobie "kadzimy", że się tak wyrażę, tworząc kółko wzajemnej adoracji?

***
Anonimowa pyta mnie również, czy moja córka jest zadowolona, że mieszka w sterylnym pokoju, że dzieci przecież brudzą, marzą po ścianach itp...
Cóż ja mogę odpowiedzieć na takie pytanie - każda z Was, która ma choćby jedno dziecko wie, że NIE DA SIĘ  przy dzieciach uniknąć bałaganu, pomazanych ścian, brudnej podłogi itd ...

A ja, mając trójkę, nie odbiegam tym bardziej od tego schematu.
Mamy i pomazane kredkami ściany i meble, zalane sokiem i klejące się podłogi, piach w łazience, który dzieci przynoszą z piaskownicy i który zgrzyta pod kapciami, porozrzucane ubrania, zabawki, książki, plamy na dywanie, wyłamane drzwiczki od szafki, na której bujały się dzieci, pogniecioną roletę na oknie, którą ciągle miętosi Dominik... i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
Jednak nie pokazuję tego na blogu, ponieważ nie jest to blog o dzieciach i ich wychowywaniu, czy blog o codziennym życiu pięcioosobowej rodziny. To jest blog o wnętrzach i o mojej pasji  - dekorowania, zmieniania, przestawiania, malowania, na którym pokazuję swoje starania, żeby 54-metrowe mieszkanie w bloku  było jasne, ciepłe i przytulne, w takim stylu, jaki lubię.

A brudne podłogi po prostu myję, ubrania składam i chowam, walające się zabawki wieczorem lądują w koszykach i pudłach. Jestem ten typ, który nie pójdzie spać, jak ubrania leżą na podłodze a brudne naczynia stoją w zlewie...

Uczę też moje dzieci porządku, tzn. zwracam im uwagę, jak nie powieszą kurtki na wieszaku, czy rzucą spodnie na podłogę, albo jak zjedzą coś i zostawią talerz w pokoju. Ale to chyba normalny tryb wdrażania dziecka w domowe obowiązki...

Co do gustu mojej córki - chyba mama niemal każdej ośmiolatki potwierdzi, że jasny róż, to jeden z ulubionych kolorów dziewczynek w tym wieku. Cieszy mnie, że moja córka zwraca uwagę na ładne przedmioty, z Mazur przywiozła mi np. drewnianego pobielonego aniołka, którego sama dla mnie wybrała. Oglądamy sobie czasami gazety wnętrzarskie i komentujemy, co nam się podoba, a  co nie. Chciałabym, żeby w  przyszłości umiała sama stworzyć swój piękny dom z klimatem i żeby to było dla niej ważne. Póki co cieszy ją każda rzecz do pokoju, jaką jej kupię, być może przede mną okres, kiedy pomaluje ściany na czarno i powiesi trupie czachy, zobaczymy...

I ostatnia sprawa - "normalne" zabawki. Weronika jest w tym wieku, że lalki, misie, maskotki są już nie dla niej. Ma kilka przytulanek i kilka lalek typu Monster High:), ale rzadko się nimi bawi.  Od jakiegoś czasu wolny czas spędza rysując i malując, ma do tego talent i po prostu to lubi. Ostatnio odkryłyśmy zestawy do malowania, o takie jak poniżej, które w różnych wersjach jej kupuję , a ona siedzi i smaruje :)



 
Uff, ale się dziś rozpisałam... :)

A z innej beczki chciałam się pochwalić, że uczestniczyłam dzisiaj w warsztatach kulinarnych organizowanych przez  "Dobre Wnętrze", "Moje Mieszkanie" i Amicę. Warsztaty, to właściwie wspólne gotowanie pod okiem kucharza Tomka Jakubiaka. Miałam okazję, razem z kilkoma innymi przemiłymi dziewczynami, które pozdrawiam serdecznie:), zobaczyć jak od kuchni wygląda sesja na profesjonalnym planie zdjęciowym. Film i zdjęcia z pewnością można będzie obejrzeć na stronach gazet.

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze:)

niedziela, 22 lipca 2012

Dodatków kilka do różowych ścian



Dzień dobry Siostry:) Niedzielny poranek, to chwila na takie przyjemności, jak powolna kawka i blogowanie, ech...Pomalowanie ścian w pokoju Wery zmobilizowało mnie w końcu do powieszenia 2 półek, które od niemal roku zalegały pod łóżkiem. I wczoraj nastała ta wiekopomna chwila - mąż w gotowości stawił się z wiertarką, poziomicą i wkrętami:), ja orientacyjnie wskazałam miejsce i po godzinie półki zawisły.
Zdecydowałam się powiesić je ciągiem obok siebie nad łóżkiem i kufrem, żeby wykorzystać tę pustą ścianę. Półki są powieszone na tyle wysoko, że nie przeszkadzają, także spokojnie, nikt głową w nie nie uderzy:)




 Do pastelowych ścian dokupiłam kilka dodatków, na które już dawno miałam chrapkę. Jakiś czas temu odkryłam sklep Kidstown. Zobaczcie same, jakie śliczności mają. Szczególnie w oko wpadły mi walizeczki w paski i groszki. Okazało się, że mają też sklep stacjonarny i to 5 minut od mojego domu, w Wilanowie. Jak weszłam do tego sklepiku, to dostałam ślinotoku na widok pięknych mebelków, dodatków, lampek, poduszek i narzut. Jak w amoku oglądałam wszystko. Zakupiłam oczywiście walizeczki i girlandę. 

Aranżacje nowych dodatków na zdjęciach poniżej.












Pozdrawiam serdecznie i miłej niedzieli:)

czwartek, 19 lipca 2012

Poranek z pędzlem


 

Witajcie Siostry, bardzo serdecznie Wam dziękuję za wszystkie komentarze pod wczorajszym postem, doceniam każde słowo, które napiszecie i to, że macie w ogóle ochotę pisać...:) Dla każdego blogera, to największa radośc i satysfakcja, dziękuję zatem z całego serca:)

Dzisiejsze przedpołudnie spędziłam zgodnie z tytułem posta.
Zaszłam wczoraj do osiedlowego sklepu z farbami, który mam pod bokiem, żeby zakupić białą akrylową farbę do drewna i metalu, którą stosuję często i namiętnie. Wychodząc już ze sklepu spojrzałam jeszcze na paletę emulsji dekorala, jakoś tak kątem oka...:) 
W oko wpadł mi odcień pt. bajkowy róż. Wystarczyła chwila skupienia i za chwilę wyszłam z pięcioma litrami farby w jednej ręce, z Dominikiem w drugiej i z bułkami w torebce:)

Już od jakiegoś czasu myślałam, żeby pomalować dwie ściany u Weroniki na jakiś bardziej zdecydowany kolor, ale oczywiście pastelowy. Korzystając z tego, że miałam dzisiaj wolny dzień ze względu na szczepienie Dominika, postanowiłam ten pomysł urealnić.

Plan malowania wyglądał następująco: 
9.00 - rozpoczęcie malowania pierwszej ściany, 
9.30 - koniec malowania pierwszej ściany
9.35 - przerwa na kawę
9.45 - malowanie drugiej ściany
10.15 - koniec malowania drugiej ściany
10.20 - mycie pędzla, wałka, korytka,
10.30 - koniec, pokój odświeżony:)

Dominik w tym czasie bawił się w swoim pokoju i oglądał Myszkę Miki, oczywiście musiałam dać mu machnąć kilka razy wałkiem po ścianie, ale malowanie nie wzbudziło w nim dużego zainteresowania:) 

Pokój stał się bardziej przytulny i taki dziewczyński. Do dopracowania są teraz dodatki, których nie powinno być za dużo w różowym kolorze, do tych ścian lepiej pasują pastelowe błękity, zieleń, a nawet odcienie zółtego. Ładniej prezentuje się teraz kuty zagłówek łóżka, który jest bardziej widoczny. Generalnie z efektu jestem zadowolona, sądzę, że właścicielka pokoju po powrocie z wakacji oszaleje z radości, bo marzyła o różowych ścianach:)

A Wam jak się widzi ten róż? Tylko szczerze proszę:)



 


















środa, 18 lipca 2012

Nadmorskie historie

Witajcie, krótki urlop nad morzem w Kołobrzegu, to już wspomnienie...:(
Wczoraj wróciliśmy, Weronika i Mikołaj, czyli starsze dzieci zostały u babci i dziadka. Dla Mikołaja, to debiut, nigdy jeszcze nie zostawał bez nas (za wyjątkiem 4 dni, kiedy urodził się Dominik), Wera od 3 lat zostaje w wakacje na co najmniej 3-4 tygodnie sama u moich rodziców. 
Podczas pożegnania nie obyło się bez łez - płakała Weronika, a Mikołaj tylko nas zapytał "czemu ona płacze?" ... Ech ci faceci...:) 
Mamy więc znów tylko jedno najmłodsze  dziecko w domu i delektujemy się tym....
Te z Was, które mają więcej niż jedną sztukę, wiedzą na pewno, o czym mówię:) 
Do wykąpania, nakarmienia i generalnie do tzw. ogarnięcia jest tylko jedno dziecko, któremu na dodatek można poświęcić więcej czasu i zrobić to na spokojnie. Oczywiście jak tylko wyjechaliśmy z Kołobrzegu, już miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam pozostałą dwójkę, ale i tak innego wyjścia nie było. Szkoła zamknięta, przedszkole ma tylko 2 tygodnie dyżuru, a wakacje trwają 2 miesiące. Swoją drogą zaplanowanie wakacji, urlopów przy naszej ilości dzieci bez posiadania babci i dziadków na miejscu, to niezła zagwozdka logistyczna:)

***
Znad morza przywiozłam trochę skarbów, głównie do pokoju Weroniki i do chłopaków:)







  W końcu dowiozłam zegar z kukułką, którego zapomniałam zabrać ostatnim razem


I dwa przedmioty, z których jestem najbardziej zadowolona:

1. kute łóżeczko dla lalek:) 
Dzisiaj je pomalowałam na biało, wygląda cudnie, na zdjęciach poniżej jeszcze przed malowaniem



 2. Wiklinowy zamykany kosz - na wszelkie moje poduchy, poszewki itp. rzeczy



Obie rzeczy (łóżeczko i kufer) kosztowały w sumie 25 zł (!). Kosz jest w bardzo dobrym stanie, ma jedynie poluzowane wieko, ale to drobiazg. Dlatego m.in. wyjazd nad morze uważam za niezwykle udany:)

***
Nad morzem obchodziliśmy też 2-gie urodziny Dominika. Miało być pirackie party na tarasie, ale co chwila zaczynało padać, albo tak wiało, że trzeba było uciekać do domu.







I fotka z dziadkami:)


 I środek lipca nad Bałtykiem.
A może to kwiecień...?:)






A na koniec ja w obiektywie mojego męża:)


Pozdrawiam Was Siostry serdecznie, dziękując za każde dobre słowo, za wszystkie komentarze i e-maile. 
W tym urlopowym czasie życzę Wam odpoczynku, zatrzymania się na chwilę i złapania oddechu, a także wielu chwil dla siebie. 
Jednym słowem "slow-life":)